Ufff, witryna w Złotych Tarasach już jest i mam tylko nadzieję, ze żyłka, na której trzyma się wielka na półtora metra okładka, nie trzaśnie pod jej ciężarem... Szkoda by było, bo wyszło strasznie fajnie. Gdyby ktoś z Warszawiaków był w okolicy - zapraszam! Zwłaszcza, że trochę się namęczyliśmy, skacząc po drabinach, czołgając się po ziemi i pracowicie zdzierając poprzednią dekorację.
Wrzucam zdjęcie - jest FATALNEJ jakości, ale światło odbija się w szybie. Chyba musicie ruszyć wyobraźnią, żeby stwierdzić, co stoi w środku...

Krótko mówiąc - nie ma to jak szarpanie się z płachtami materiału o ósmej rano. I wstawanie przed szóstą. Ale... Ale było warto!
A wywiad się tłumaczy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz